Nieśmiałość - jak sobie z nią poradziłem


Nikt nie jest idealny, każdy ma wady. Niektórzy mniejsze, inni większe. Z większością da się walczyć i wyrzucić je ze swojego życia - istnieją też takie, które będą towarzyszyć nam całe życie i nic z tym nie zrobimy. Największym wrogiem w poznawaniu nowych osób jest moim zdaniem nieśmiałość. 

JAK TO SIĘ WSZYSTKO ZACZĘŁO

Czym tak właściwie jest nieśmiałość i jak wpływała na moje życie? Możecie rozsiąść się w fotelu lub wygodnie położyć, historia będzie długa ale nietypowa. Z nieśmiałością zacząłem borykać się na początku liceum (była to głównie nieśmiałość w stosunku do kobiet). Głównym filarem mojej nieśmiałości była 3x większa szkoła (liceum) niż moja poprzednia (gimnazjum), nie znałem tam kompletnie nikogo. Najgorsze było to, że w liceum chodziłem do klasy humanistyczno-artystycznej która liczyła z tego co pamiętam około 24-26 dziewczyn i 4 facetów (w tym mnie). Wyobrażacie to sobie? Rozpoczęcie roku na ogromnej hali, oczywiście musiałem przyjechać pierwszy.. Stanąłem przy tabliczce "1E". Byłem sam. Po jakimś czasie przyszedł jakiś gość, szybko się z nim poznałem i coś zaczęliśmy gadać. Później zaczęły się schodzić dziewczyny (w jakiś 5-6 osobowych grupach, później okazało się, że przyszły z tej samej szkoły i klasy więc się znały). Wiadomo, po gimnazjum nie byliśmy ich targetem jeżeli chodzi o wspólne zapoznanie się czy gadanie, wolały rozmawiać między sobą. Co się później okazało? Że jestem jednym z nielicznych który nikogo nie zna i przyszedł z innego miasta do liceum. Przez pierwsze pół roku byłem nieśmiały do potęgi milionowej, nie rozmawiałem z dziewczynami z klasy. Byłem przekonany, że i tak nie mam o czym z nimi rozmawiać, że mnie wyśmieją, że nie znajdę wspólnego tematu i parę innych durnych powodów. Warto wspomnieć, że byłem od nich rok młodszy (tak, poszedłem rok wcześniej do szkoły) - to nie pomagało. Zawsze wszyscy mnie wyśmiewali "łaaa, młodszy haha", czy to w podstawówce, czy w gimnazjum. Jak teraz o tym myślę to śmiało mogę powiedzieć, że spotęgowało to nieśmiałość ale strach przed tym, że podczas rozmowy też się będą śmiać z tak durnych rzeczy.

DALEJ BYŁO JUŻ TYLKO CIEKAWIEJ...

Jak wspomniałem, pół roku odzywałem się tylko do kumpli. Nie chciałem angażować się w sprawy klasowe, byłem strasznie neutralny. Na przerwach wolałem czytać książki niż nawiązywać znajomości albo "uczestniczyć" na przerwach w różnych wygłupach. Jednak coś w pewnej chwili się w moim życiu zmieniło. Przełomowym momentem w złamaniu tego strachu, bycia nieśmiałym i skrytym stały się gry komputerowe i to (a raczej kogo) w nich spotkałem. Może wam się to wydawać śmieszne, ale przeczytajcie całą historię z tym związaną.

POWAŻNIE? CZY SOBIE JAJA ROBISZ?

Nie robię sobie jaj. Nie mając praktycznie kontaktu z nikim z mojej klasy gimnazjalnej i z brakiem jakichkolwiek relacji z moją licealną klasą postanowiłem zagłębić się w gry komputerowe online.  Padło na określony tytuł w który grało 20milionów graczy z całego świata. Zacząłem zatem przygodę! Jednak po miesiącu samotnej gry postanowiłem zacząć rozglądać się za polskim bractwem (wtedy nie było mowy o nieśmiałości, to internet - nikt mnie nie znał, nie widział, nie słyszał, byłem tylko ja i czat tekstowy). Znalazłem gościa który był w bractwie i napisałem podanie. Jedynym pytaniem rekrutacyjnym był mój poziom w grze i to ile w nią gram. Przyjęli mnie. Pierwszy tydzień był zajebisty, dużo wspólnego grania, pisania i zabawy. Do momentu w którym napisał do mnie przywódca i jasno powiedział, że mam pojawić się na komunikatorze głosowym w celu lepszej komunikacji (było też wygodniej dla innych, ponieważ nie musieli nic pisać tylko rozmawiali przez mikrofon między sobą). Miałem wtedy 16 lat, przywódca miał 28, a cała reszta (50 osób) średnio między 18-50 lat. Było też sporo kobiet. Wyobrażacie sobie to? Kamil który ledwie potrafił pokonać nieśmiałość do swojej klasy ma wejść i rozmawiać z kobietami o 10-20 lat starszymi. NO CYRK!

TO DOPIERO POCZĄTEK CZEGOŚ WIELKIEGO...

Kazali pobrać program to pobrałem i wszedłem na kanał głosowy. Przywitałem się i ponad 25 osób z radością mi odpowiedziało. Co było potem? Potem siedziałem cicho. Nie wiedziałem jak mam się zachować, kiedy każdy rozmawia między sobą. Czułem się strasznie nieswojo. Minęło parę miesięcy, poznałem grę i jej mechanikę w stopniu zaawansowanym, coraz częściej poprawiałem wiele osób na czacie bractwa jeżeli mówili o niektórych aspektach gry. Zacząłem zwracać na siebie uwagę. Przyszedł taki dzień w którym zostałem sam na kanale z dwoma kobietami (około 25-30 lat jeżeli dobrze pamiętam), zapytały się mnie wtedy czemu jestem taki cichy na komunikatorze, a na czacie udzielam się bardzo aktywnie. Wytłumaczyłem całą swoją sytuację (nie czułem wstydu, przecież nie znałem tych osób aż tak dobrze). Powiedziały mi, że nie ma czym się przejmować, a rozmowy tutaj i udzielanie się tylko pomogą mi to przełamać. Wiadomo, że mogą zdarzyć się takie osoby (i takie były) które śmiały się, że "16 latek ma mi mówić co robię źle w grze i jak mógłbym to robić lepiej i co mam poprawić? No chyba sobie kpicie". Miałem nauczyć się mieć w dupie to co mówią i pomyślą o mnie inni. Powiem wam, że to się udawało. Małymi kroczkami zacząłem poznawać swoją wartość i to, że nie należy się niczego obawiać. Te małe kroki zapoczątkowały nowy rozdział w moim życiu który trwa do dzisiaj. 

CO STAŁO SIĘ PÓŹNIEJ?

Mijały kolejne miesiące, przebolałem złośliwe odzywki niektórych ludzi z bractwa w moją stronę. Pobyt w towarzystwie o wiele starszych ludzi wpłynął na sposób w jaki zacząłem się wypowiadać, postrzegać niektóre rzeczy i pokazał wiele sposobów radzenia sobie w określonych sytuacjach. Warto nadmienić, że rozmawialiśmy na różne tematy (nie wszystko kręciło się wokół gry). Ze względu na wiedzę i pomoc odbyło się głosowanie i zostałem awansowany z członka na oficera bractwa (było ich wtedy tylko 5 na 50 osób). Co to oznaczało? Większość sporów była zgłaszana do mnie, to ja z innymi oficerami podejmowaliśmy większość decyzji. Doszło do momentu w którym 16 latek jest wyżej niż 30-40 latki. Ludzie zaczęli mnie postrzegać zupełnie inaczej, skończyło się złośliwe gadanie a zaczął pojawiać się szacunek. Zajmowałem się rekrutacją nowych osób, przeprowadzałem z nimi pierwsze rozmowy i decydowałem czy się do nas nadają. W pewnym momencie uświadomiłem sobie, że nieśmiałość to przeszłość. Skoro odnalazłem się w środowisku osób starszych to jakim problemem będą dziewczyny z klasy i przyszłe znajomości? Miałem rację. Pod koniec pierwszej klasy się 'odpaliłem'. Zacząłem się udzielać, poznawać wiele nowych osób, zabrzmi to narcystycznie ale byłem ulubieńcem klasowym (przynajmniej za takiego brała mnie znaczna większość klasy). Nawet nauczyciele zaczęli się mnie pytać 'Kamil, wcześniej byłeś strasznie skryty, nie byłeś aktywny i rzadko kiedy się uśmiechałeś. Teraz jest zupełnie inaczej. Co się stało?'. Pod koniec liceum znałem masę ludzi, nigdy tak dobrze się nie czułem. O moim wieku cała klasa dowiedziała się dopiero pod koniec 3'ciej klasy, kiedy musieliśmy podać swój PESEL do matur. I wiecie co? Każdy miał w dupie to ile mam lat i że jestem młodszy, liczyło się to jakim jestem człowiekiem. Później na studiach też nie miałem problemu z nawiązywaniem nowych kontaktów, ba, miałem więcej znajomych w innych miastach niż w tym w którym mieszkałem. Nieźle rozszerzyłem 'działalność'!

ALE TO NIE WSZYSTKO

Chciałem dokończyć tylko wątek z bractwem, ponieważ odegrało ono nie tylko dużą rolę w pokonaniu mojej nieśmiałości ale również dało solidnego boosta w życiu zawodowym. Po awansie na oficera byłem nim dosyć długo aż do momentu w którym ludzie zaczęli traktować mnie na równi z przywódcą, który nie udzielał się aż tak bardzo. Zacząłem podejmować za niego decyzje. Formalnie to on sprawował przywództwo, ale z upływem czasu to ja zacząłem nim być w oczach ludzi. Wytworzyła się we mnie umiejętność zarządzania, rozwiązywania konfliktów, rozmów z innymi ludźmi i słuchania (w tych czasach to naprawdę mocna cecha). Nasze bractwo stało się najlepszym na serwerze, mogę śmiało powiedzieć (znowu zabrzmi narcystycznie), że kojarzyło mnie 70-80% ludzi z serwera (nie byli to tylko polacy ale również zagraniczne bractwa). Nasi zażądali zmiany przywódcy i zostałem zgłoszony jako kandydat na to miejsce, wygrałem znaczną większością głosów. Doprowadziłem do fuzji dwóch bractw i miałem 'pod sobą' ponad 100 osób. Musiałem sobie z tym poradzić. Teraz w życiu zawodowym i prywatnym dzięki temu nie mam żadnych problemów i barier uniemożliwiających rozwiązywanie konfliktów, poszerzaniu bazy kontaktów czy komunikacji w obcych językach (tak, tego też nauczyły mnie gry i rozmowy z ludźmi różnych narodowości). 

PODSUMOWUJĄC

Historie są różne, każdy poradził sobie z tym w różny sposób. Jest też masa osób, które nadal boją się tego, że ktoś ich wyśmieje, zrani albo zawiedzie. Nie mam dla was złotego środka, który zadziała. Musicie się powoli przełamywać, starać się wyjść do ludzi, jak dostaniecie kopa - potraktujcie go jako cenną lekcję ale nigdy się nie poddawajcie. Życie jest krótkie i szkoda marnować je na przejmowanie się tym co powiedzą lub jak zareagują na was inni. Poznajcie swoją wartość i nią zawojujcie świat!

Pamiętaj o tym, że wiele najlepszych dni Twojego życia jeszcze się nie wydarzyło! :)

1 komentarz:

Obsługiwane przez usługę Blogger.