Jak serial zmienił moje życie?


Domyślacie się po zdjęciu o jakim serialu będzie mowa? Jeżeli tak to punkt dla was, jeżeli nie - zachęcam do zobaczenia. Warto. Dla tych którzy jeszcze nie wiedzą o czym będę mówił tytuł to "Dr House". Kręcony był od 2004 do 2012 roku. Posługując się Filmweb'em, opowiada on o grupie lekarzy na czele z charyzmatycznym, acz aspołecznym doktorem House'em, którzy zajmują się diagnozą nietypowych chorób i objawów, niejednokrotnie ratując życie pacjentom.

Jak takie coś może zmienić życie?  

Jak zwykły serial może zmienić życie? Pogięło Cie do reszty? Hmm.. może nie tyle życie ale podejście do niego. Cały serial jest niesamowity i nie chcę tutaj sypać spojlerami. W tym wpisie będę pisał o postaci House'a i tego jak bardzo się z nim utożsamiam. Dr House jest dupkiem (tak, to określenie często będzie padać w odcinkach), który nie chce zżywać się i tworzyć nowych relacji z ludźmi. Jest mu całkowicie dobrze samemu z jego jedynym prawdziwym przyjacielem dr Wilsonem. W moim życiu jest praktycznie tak samo, lubię samotność i boję się, że jak zacznie mi zależeć to coś się zepsuje, jestem jednocześnie nieszczęśliwy i szczęśliwy w samotności. Co za bzdura, nie? Ciężko mi to jakoś sensownie uzasadnić.


Oglądając odcinek za odcinkiem zrozumiałem, że postępowanie House'a jest podobne do mojego. Również bałem się podejmować ważnych kroków w moim prywatnym życiu. Nie chciałem utrzymywać dłuższych relacji, unikałem ludzi jeżeli była taka możliwość. Wielokrotnie słyszałem, że myślę tylko o sobie, że nie obchodzi mnie zdanie innych i wiele innych podobnych "zarzutów". Ale jeżeli trzeba było coś rozwiązać, napisać, zrobić to zazwyczaj wykonywałem te czynności bezbłędnie. Może to zabrzmi narcystycznie ale w większości sytuacji to ja mam i miałem rację. Ludzie cenią mnie i szanują za moje dążenie do określonego celu, za wiedzę i umiejętności oraz przeczucie które posiadam. Lubię pracę zespołową ale to inni zazwyczaj potrzebowali mnie, nigdy odwrotnie. Można to nazwać zespołem? Tak. Bo każdy uzupełniał jakieś braki. Ja byłem potrzebny im a oni mnie.


Skoro był dupkiem to kłamstwo powinno iść z nim w parze... Każdy z nas kłamie z różnych powodów. Są kłamstwa które niszczą związki, kłamstwa które pozwalają zatuszować prawdę która pewnie nigdy nie zostanie odkryta. Ja nauczyłem się to wykorzystywać w życiu. Wiem, brzmi to źle ale pozwólcie mi wyjaśnić. Niedawno mój przyjaciel powiedział mi, że istnieje takie coś jak kłamstwo białe - też słyszycie to pierwszy raz? Jest to kłamstwo mające na celu nie zrobienie nikomu krzywdy. Głownie chodzi w nim o to, że nie będzie miało dużych konsekwencji. House wykorzystywał je dla dobra swoich pacjentów i muszę przyznać, że wychodziło mu to idealnie. Ja mam tak samo, wolę skłamać, że wszystko u mnie dobrze i mieć spokój na resztę dnia, niż zamartwiać niepotrzebnie drugą osobę.

I coś mi się wydaje, że nie tylko ja tak postępuje. Nauczyłem radzić sobie z moimi problemami. Co nie zmienia faktu, że prawda  i szczerość są najlepszym rozwiązaniem, chociaż nie zawsze. I tego starałem się trzymać. Dystans i racjonalne myślenie. To jest to.


Jednak..

Dłużej tak nie mogę. Pomimo tych upływających dni samotności, odpowiadania przed własnym sobą i robienia czego tylko zapragnę chyba nadszedł czas na jakieś konkretne zmiany. Zacząłem zmieniać podejście do życia, jednak..


Zacząłem się angażować w sprawy do których wcześniej nawet bym się nie zbliżył. Nie cierpiałem innych ludzi, jednak z czasem zrozumiałem, że jestem im potrzebny tak samo jak oni mi. Pierwszy raz zacząłem faktycznie przejmować się tym co robię i jak oddziałuję na innych. Na początku było cholernie ciężko ale z czasem przychodziło mi to coraz łatwiej. Jednak po wcześniejszych życiowych doświadczeniach z miłością nadal nie potrafię chyba do końca zaufać drugiej osobie i postawić odważnego kroku do przodu w stronę jakiegoś związku. Doszło do momentu w którym..


Życie zawodowe gna do przodu, mam wokół siebie masę przyjaciół, jestem zadowolony ze wszystkiego czego dokonałem i nad czym obecnie pracuję. Zatrzymałem się w miejscu w którym jest mi dobrze ale mimo tego nadal nie jestem szczęśliwy. 


Nie znalazłem jeszcze rozwiązania dla mojego problemu. To już chyba siedzi tylko w głowie i muszę jakoś przełamać barierę. Być może nadal nie spotkałem osoby wartej przełamania takiej granicy? Najzwyczajniej w świecie nie wiem.

Mimo wszystko będę żył dalej. Serial i postać House'a nauczyła mnie tego, że nawet będąc kompletnym dupkiem można się zmienić i zacząć dostrzegać rzeczy których nie widziało się wcześniej. Ja się tego nauczyłem, a już myślałem że z moim typem charakteru to niemożliwe. Zacząłem również doceniać ludzi, którzy ze mną wytrzymują i mnie wspierają na każdym kroku. Jeżeli takich posiadacie w swoim życiu to macie cholerne szczęście. Dbajcie o takie znajomości bo nigdy nie wiecie kiedy mogą się przydać i wydostać was z dołka w którym utknęliście. I kto by pomyślał, że do tych wszystkich życiowych zmian zainspirował mnie serial który jednoznacznie pokazał, że jednak się da.

Co dalej z moim życiem miłosnym? Czas pokaże. Jak coś się zmieni to może coś tym napiszę.

Trzymajcie kciuki.
/Kamilev

5 komentarzy:

  1. Ciekawy tekst tylko pytanie brzmi; czy warto w ogole sie zmieniac? Czy jest to dla nas oplacalne bo to troche jakby pozbywac sie czastki siebie..

    OdpowiedzUsuń
  2. zyskales u mnie wiecej szacunku niz miales wczesniej. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałam podobnie! Tylko ja z miłej i sympatyczniej zmieniłam się na takiego Housea.. Ludzie i ich nienawiść razem z czymś wyniszczającym się do tego przyczynili :/

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak wiemy House bardzo dużo czuł do Cuddy.. Też miałeś w swoim życiu taką Lisę Cuddy, na której polegać mimo tego jak trudna była ta relacja? Zawsze próbowałem zrozumieć co między nimi było ;D tez jestem fanem tego serialu. Fajny wpis. Pozdro!

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.